Hagiografia katolicka zna tylko jedną świętą o imieniu Rita. Jej popularność w niektórych rejonach Italii i Europy przewyższa kult św. Antoniego z Padwy.
O latach młodzieńczych św. Rity wiemy bardzo mało. Przyszła na świat za pontyfikatu papieża Urbana VI (1378–1389). Pewną natomiast jest data Jej śmierci: 22 maja 1457 roku. Według podania miała być dzieckiem wymodlonym przez pobożnych rodziców, ubogich górali. Jej miejscem rodzinnym jest Roccaporena, wieś odległa o 5 km od miasteczka Cascia, położonego w Umbrii. Dziecko otrzymało na chrzcie świętym imię Margherita, zdrobniale – Rita.
Dziewczyna marzyła, aby poświęcić się na wyłączną służbę Bożą. Zgadzając się jednak z wolą rodziców, wyszła za mąż. Odbiło się to na niej bardzo boleśnie. Młodzieniec okazał się dla swej młodej małżonki brutalem. Rita stała się ofiarą jego tyranii i znosiła swój los z anielską cierpliwością. Ileż jednak Ją to kosztowało! Jak wiele wylała łez. W jednym tylko była nieustępliwa, w pełnieniu swoich obowiązków chrześcijańskich, którym była tym wierniejsza, im więcej je mąż lekceważył.
Do tego tak bolesnego, codziennego krzyża dołączył się drugi: śmierć ukochanych rodziców. Po 18 latach pożycia małżeńskiego mąż padł ofiarą wendety, czyli rodowej zemsty. Panował wówczas we Włoszech zwyczaj, zgodnie z którym syn miał obowiązek pomszczenia śmierci ojca. Postanowili go podjąć synowie Rity. Daremnie matka ich błagała, by zaniechali zemsty. Szukali tylko okazji, by jej dokonać na mordercy ojca. Wtedy Rita zdobyła się na bohaterski czyn: błagała Boga, by w tej sytuacji raczej zabrał jej dzieci z tego świata, niż miałyby się splamić zbrodnią zabójstwa. Została wysłuchana, gdyż szalejąca epidemia zabrała obu synów z tego świata.
Teraz już wolna wstąpiła do augustianek, które miały swój klasztor w Cascii. Ponieważ była analfabetką, została przyjęta do sióstr „konwersek”, które wykonywały codzienne posługi w klasztorze, podobnie jak bracia w zakonach męskich. Z miłości dla niebieskiego Oblubieńca spełniała najniższe w klasztorze posługi. Obrączkę zakonną, która symbolizowała Jej mistyczne zaślubiny z Jezusem, często w ciągu dnia i nocy całowała z miłością. Miała szczególne nabożeństwo do Bożej męki. Widziano Ją nieraz, jak leżała krzyżem, zalana łzami. Kiedy pewnego dnia kaznodzieja miał kazanie o męce Pańskiej, prosiła gorąco Boskiego Oblubieńca, by Jej dał zakosztować mąk chociaż jednego ciernia, który ranił Jego przenajświętszą głowę. Została wysłuchana.
Pewnego wieczoru 1442 roku w czasie modlitwy poczuła nagle w głowie silne ukłucie. Na tym miejscu wytworzyła się bolesna rana, która dawała Jej nieznośne cierpienia przez 15 lat, aż do śmierci. Aby jednak uniknąć sensacji, święta prosiła Chrystusa, by rana była ukryta, ale by cierpienia pozostały. Tak też się stało. Do dnia dzisiejszego widać na czole, dobrze zachowanego ciała Rity, ślad tej rany. Kiedy niebieski Oblubieniec znalazł gotową swoją Oblubienicę na niebieskie gody, zabrał Ją z ziemi 22 maja 1457 roku w 67 roku życia i 40 roku w zakonie.
Kult świętej Rity rozpoczął się wraz z Jej śmiercią. Za Jej przyczyną wciąż miały miejsce cuda: uzdrowienia i nawrócenia. O jednym z pierwszych doniósł wiejski stolarz. Nie mógł już wykonywać zawodu z powodu paraliżu i deformacji ręki. Przyzywał więc wstawiennictwa św. Rity wystawionej na śmiertelnym łożu. Obiecał, że jeśli odzyska władzę w ręce, wykona dla niej trumnę. Ledwie skończył modlitwę, stwierdził, że ręka odzyskała swobodę ruchów. I rzeczywiście, wykonał trumnę, w której złożono ciało św. Rity. Po Jej śmierci liczba cudów stale wzrastała. Sława świętości zaczęła ściągać do grobu Rity wielu pielgrzymów. Nie umiała niczego odmówić Boskiemu Oblubieńcowi, dlatego On również nie umiał Jej odmówić niczego po śmierci. Przy grobie działy się rzeczy nadzwyczajne, które sławą napełniły klasztor i do dzisiaj ściągają tłumy. Ciało św. Rity do dziś jest nienaruszone. Kiedy umieszczono je w cyprysowej trumnie, po kilku latach wybuchł w kościele gwałtowny pożar. Mimo że spalił się kościół, trumna pozostała nietknięta. Zaczęły się mnożyć wizerunki i modlitwy do służebnicy Bożej.
Papież Urban VIII w roku 1628 zatwierdził Jej kult. Jednak Jej uroczysta kanonizacja odbyła się dopiero w roku 1900. Dokonał jej papież Leon XIII, nazywając św. Ritę: „drogocenną perłą Umbrii”. Symbolem, jaki towarzyszy św. Ricie, jest róża, która ma przypominać o tej otrzymanej podczas ostatniej zimy życia świętej. Kiedy była już u kresu życia, doświadczona wieloma cierpieniami, Jezus sprawił Jej niespodziankę, a właściwie uczynił dla niej cud. Zdarzyło się, że leżącą na łożu śmierci odwiedziła kuzynka. Kiedy już nacieszyły się sobą i kuzynka zbierała się do odejścia, zapytała Ritę, czy czegoś jeszcze potrzebuje. Wtedy chora poprosiła o różę ze swego dawnego ogrodu. Była zima, śnieg przykrył góry i leżącą w dolinie Roccaporenę. Kuzynka pomyślała, że Rita straciła kontakt ze światem. Obiecała, oczywiście, że przyniesie różę, bo umierającemu nie odmawia się. Była jednak pewna, że już się nie zobaczą. Wracając do domu żarliwie odmawiała modlitwy w intencji chorej, a przechodząc obok Jej dawnego domu odruchowo spojrzała w kierunku ogrodu. Oniemiała. Spod śniegu wyglądał pąk róży, drwiąc sobie z wiatru i chłodu. I tak Rita dostała od Jezusa różę, a jej płatkami obdarowuje nas do dziś. Stąd zwyczaj przynoszenia przez wiernych w uroczystość św. Rity (22 maja) róż, które się uroczyście poświęca. Przypisuje się im właściwości lecznicze.
Dzisiaj kult św. Rity znany jest nie tylko w Italii, lecz także w Hiszpanii, Portugalii, w Ameryce Łacińskiej i na Filipinach. Popularność Rity rośnie w Polsce w sposób zaskakujący.
Jan Paweł II bardzo cenił postać św. Rity. Z okazji 100-lecia kanonizacji św. Rity, w Rzymie w 2000 roku w przemówieniu powiedział m.in.: „Doczesne szczątki św. Rity, są widzialnym znakiem tego, czego Bóg dokonuje w historii, gdy napotyka serca otwarte na Jego miłość. Widzimy wątłe ciało kobiety, która była mała wzrostem, ale wielka świętością. Żyła w pokorze, a teraz jest znana na całym świecie ze swojego heroicznego chrześcijańskiego życia, jako żona, matka, wdowa i zakonnica. Głęboko zakorzeniona w miłości Chrystusa, w wierze odnalazła siłę do bycia kobietą pokoju w każdej sytuacji”.
Stanisław Biel SJ – /źródło: swiecinapomoc.pl/